wtorek, 6 grudnia 2016

Tacy jesteśmy


Tacy jesteśmy
rozsądni, poukładani

odkładamy na półkę
prezenty

we właściwym miejscu

rzetelnie
niezmiennie
niezachwianie
pragmatyczni

a Świat pęka na dwoje

światło
rozprasza się w milczeniu

My jednak trwamy
na stanowisku

przekonani o wartości

istnienia 
   

    

niedziela, 4 grudnia 2016

Tuż po zmroku


Wieczorne światło lampy

przekłuwa oczy

ciszę przecina deszcz

kropla za kroplą

straszy śpiące ptaki

noc zagłębia się

spokojnie

w czas

który przez chwilę zastyga

jakby na przekór

zmarszczkom

na naszych twarzach


To troski?...

Czy tylko kolejna droga




środa, 30 listopada 2016

Nasi drodzy zmarli...


Nasi drodzy zmarli

żyją bardzo krótko

pytamy o zdrowie

ogrzewamy światłem

okłamujemy

że pamiętamy

samych siebie

zmyślamy historię


Nasi drodzy zmarli

szybko odchodzą

bez słowa

i pewnie bez żalu


niedziela, 27 listopada 2016

Rozczarowanie


Obiecałem sobie

jesień Boga

i wiosnę własnych marzeń

to miały być wszystkie kolory


Jednak błękit opadł

odsłonił czerń

kosmosu

lodowate paluchy

pustki międzygwiezdnej

wpełzły do mojego pokoju


Tak niewiele

tak niewiele trzeba

by nas zdławił własny

koniec nosa


sobota, 5 listopada 2016

Kosmiczna wędrówka


Samotnie krążymy planetom podobni

w zimnym kosmosie

obcy sobie wzajem

na nieboskłonach nieznanych wszechświatów

z których to każdy wydaje się rajem



Nie znając przyczyny tej gwiezdnej podróży

szukamy czasów ciał niebieskich burzy



Przed nami blask niebiański

pękającej słonecznej materii

A my celu nieświadomi

tej szalonej drodze

wciąż jesteśmy wierni



Wprost w śmiertelne objęcia ginących galaktyk

może – by się odrodzić ?!


niedziela, 30 października 2016

Doba jesienna


Sucho bez szeptów

odchodzą

liście bladych łodyg


Ziemia bez skargi

przyjmuje pustkę

bezlistną


Cisza zapada

tuż nad zmrokiem

starych gwiazd gromada

jeszcze raz pobłyskując

płynie by radzić

nad obrotem nieboskłonu 


sobota, 22 października 2016

Kolejny dzień gaśnie...


Kolejny dzień gaśnie

kroki złotolistne

szeleszczą niespiesznie

w pełnym jeszcze słońcu…


Uczę się na pamięć kolejnych zdarzeń

a może to lato….?


Który to raz

muszę powtarzać….

Który to raz

noc mnie zaskoczy…


sobota, 15 października 2016

Dychotomia


Rześki poranek

pierwsze słowa

niewyraźne

pierwsze kroki

Jesień przebija się przez ciemność

bielą martwych traw

Pies ostrzega z daleka nieznajomych

Odwracam się

dom stoi, zamknięty w sobie

w zadumie

jakby mruczał

z zadowolenia

tuż obok

płot

szczerzy zęby

niegroźnie

Gdzieś niedaleko

stoją obce wojska


piątek, 23 września 2016

A kiedy...



A kiedy będę stary

czy będę mógł złożyć

już całkiem zbędną głowę

w Twoich ramionach

Kiedy będziemy starzy

i niepotrzebne będą nam

żadne barwne impresje

mocne słowa i dźwięki

Czy będziemy się bawić

ciepłymi słowami

przerzucając do siebie

jak miękkie poduszki

A może spotkamy się od nowa

zaczniemy od wykreślenia wszystkiego

co niedobre

jedynie słone zostawimy dla smaku,

by nie zapomnieć,

że jesteśmy ludźmi...


czwartek, 9 czerwca 2016

Gardenia


Gardenia mojej żony

jest niepozorna

wystaje cierpliwie

skromnie mocząc stopy

i czeka...

bo wieczorem

ogromnieje

delikatnie rozsiewa

słodki zapach swojego istnienia

tuż przed snem

by zapamiętać


sobota, 28 maja 2016

Nieprzenikniony


Po śladach wymarłych słońc

chciałbym dotrzeć

do prapoczątku

wnikam więc w głąb siebie

to jednak

nieprzenikniona ciemność

Z czyjej woli istnieję

dzisiaj?

Czyją wolą będzie brak

mojego istnienia?



Tajemnica wszechrzeczy

jest tuż obok

i nigdy jej nie poznam

Stwórca milczy


piątek, 15 kwietnia 2016

Chwila


Śmierć jest dla nas  łaskawa

odbiera nam ostrość spojrzenia

sens

czas

Czas płynący w różne strony

obmywa twarze

rozwadnia przestrzeń

rozbiegają się wspomnienia

których nie chcemy pamiętać

Bądź pozdrowiony

czarny aniele

i mnie nie opuszczaj

przecież gwiazdy gasną codziennie


wtorek, 22 marca 2016

Chciałem


Chciałem Cię pouczyć
przyjacielu
podać rękę, przeprowadzić
przez ciemną dolinę

ale słowa ugrzęzły
we własnych słabościach
wątłe ramiona
nie są w stanie odgarnąć
gęstej mgły

i cóż możemy
dla siebie
zrobić?

Uchwyćmy się
resztek wspólnej
przestrzeni

może gdzieś
w okolicy jest
jasne niebo?